Dopiero co rzuciliśmy książki i plecaki w kąt, a już dziś przywitał nas pierwszy dzwonek nowego roku szkolnego! Kiedy przeminęły te wakacje? Nie mamy pojęcia, ale jedno jest pewne – nie nudziliśmy się.

Pogoda tego lata była dość kapryśna. Kiedy nas nie rozpieszczała – nadrabialiśmy zaległości filmowe, leniwie rozkładając się na kanapach i zajadając popcorn, oglądaliśmy ulubione filmy. Było trochę śmieszno, trochę straszno (tak, tak, horrory nam nie straszne). Pozwoliliśmy sobie na odrobinę szaleństwa i zorganizowaliśmy bal przebierańców. Kto powiedział, że mogą się odbywać tylko w karnawale?

Na szczęście nie zawsze padało i kiedy tylko słońce pojawiało się na niebie, korzystaliśmy z pogody na świeżym powietrzu. Zdarzały się dni, że żar lał się z nieba. Podczas upałów chłodziliśmy się w jeziorze Głębokie. Wakacje rozpoczęliśmy ogniskiem na Arkonce – była wspólna zabawa i oczywiście pieczone kiełbaski. Później szlifowaliśmy swoją tężyznę fizyczną, na siłowni pod chmurką w Parku Chopina, oddawaliśmy się grom i zabawom podwórkowym, szaleliśmy na rowerach i hulajnogach. Zaprawieni w boju, ruszyliśmy na szklaki wodne, piesze i…powietrzne. Adrenalina skakała podczas skoków pod samym niebem w parku linowym. Bez strachu przechodziliśmy trasy w Tarzanii. Okazało się, że jesteśmy całkiem sprawnymi akrobatami. Równie dobrymi jesteśmy kajakarzami, co udowodniliśmy podczas spływu kajakowego na Dziewokliczu. Po całym dniu wiosłowania, kiełbaska z ogniska smakowała dobrze, jak nigdy. Mieliśmy również nocne przygody. Wraz z trenerem Sławomirem Kremerem, poznaliśmy tajniki survivalu. Śmiemy twierdzić, że teraz jesteśmy przygotowani na każdą akcję i sytuację. A kiedy tylko zapadł zmrok, trener zabrał nas na nocny spacer po okolicy. Musimy przyznać, iż miejsca, które znamy za dnia, wieczorową porą budziły nieco grozy. Komu było mało emocji, mógł podczas nocowania, wziąć udział w maratonie filmów z dreszczykiem. Tak się wciągnęliśmy w oglądanie, że nie zauważyliśmy, kiedy zaskoczył nas świt.

Wiemy też, że nie samym sportem żyje człowiek, dlatego w trakcie naszych wakacji, było coś dla ciała i coś dla ducha. Rozpieszczaliśmy nasze podniebienia podczas wizyt w szczecińskich restauracjach – Kraftowej oraz American Style. Z głębi…brzuchów, możemy je polecić! Odkrywaliśmy nowe horyzonty podczas warsztatów filmowych zorganizowanych w POW „Dom pod Platanami”. Stworzyliśmy niesamowitą morską animację, a także zostaliśmy aktorami w szalonym filmie, według naszego scenariusza. Z pewnością na tym nie poprzestaniemy! Odwiedziliśmy także Dziki Zachód. Na szczęście nie musieliśmy lecieć do USA, bo świat kowbojów i Indian, znaleźliśmy w Zieleniewie. Nie sposób wymienić wszystkich atrakcji, z których tam korzystaliśmy! Była szalona jazda jeepem i quadem, nieco spokojniejsze przejażdżki dorożką i drezyną, niektórzy z sprawdzali swoje umiejętności kierowców na autodromie. Jak przystało na prawdziwych kowbojów, walczyliśmy z bykiem, na szczęście mechanicznym. Najodważniejsi zdecydowali się na przejażdżkę „podniebnym rowerem”. Zdecydowanie największe wrażenie zrobił na nas pokaz akrobatyczny z udziałem koni. Ale w Zieleniewie był nie tylko konie, karmiliśmy i podziwialiśmy kozy, owieczki, świnki, króliki, lamy i małpki. Kochamy zwierzęta, dlatego zgodnie z naszą coroczną ,wakacyjną tradycją, odwiedzaliśmy gospodarstwo agroturystyczne w Smętowicach. Nic nas tak nie rozczula, jak widok małych zwierzątek – młodziutkich alpak, niedawno urodzonych kapucynek, czy dopiero co wyklutych piskląt. Moglibyśmy obserwować ich zabawy godzinami! Ale nie mogliśmy zapomnieć, o łaknących pieszczot i uwag, kozach, kucu i osiołku. Ach, lubimy tu wracać!

Wakacyjne rozrywki zakończyliśmy wyjazdem do Międzyzdrojów. Odwiedziliśmy zagrodę żubrów w Wolińskim Parku Narodowym, plażowaliśmy i kąpaliśmy się w morzu. Oczywiście nie obyło się bez zjedzenia rybki i goferka. Pogoda była jak na zamówienie! Opaleni i wypoczęci, wróciliśmy do Szczecina.